Poszłyśmy na numerologię. Pracowałyśmy w zespole. Nie warto tego opisywać, bo... no cóż, nie każdego to interesuje. Kiedy zabrzmiał dzwonek, wyszłyśmy z sali, pożegnałyśmy profesor Vector i ruszyłyśmy przez błonia do chatki Hagrida. Przez całą drogę śmiałyśmy się i szturchałyśmy. Humory, niestety, szybko nam się popsuły. Mieliśmy zajęcia ze Ślizgonami. Podrzuciłam jednemu z nich łajnobomę. Nic nie zauważył, pewnie zapach jego samego był gorszy od śmierdzącego prezentu przy jego stopie. Dziś zajmowaliśmy się werłątkami. Były to małe stworzonka, przypominały szczurki. Miały jednak skrzydła, umiały zmieniać kolor.
<Nova?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz