wtorek, 23 grudnia 2014

Od Gabrielle

 Zegarek. Która godzina? O nie, jestem spóźniona na zielarstwo. Szybkim krokiem zmierzam do szklarni. Idę coraz szybciej, aż w końcu biegnę, a czarna szata powiewa za mną. Przebiegam sprintem przez błonia i wpadam zdyszana do budynku. Otwieram drzwi, czyniąc nie mały hałas, tym samym przerywając monolog pani Sprout na temat Drążliki trującej. Wszyscy patrzą na mnie, jakby zobaczyli ducha. Chwila, w Hogwarcie to codzienność. Lepszym określeniem byłoby ,,jak na mugola". Dobra, mniejsza...
 -Ether, lekcja trwa od dziesięciu minut. Co ty, dziewczyno robiłaś tak długo?
 -Przepraszam pani profesor, byłam w toalecie-zmyślam na poczekaniu. Podkładanie Filchowi łajnobomby i ucieczka przed nim, byle nie dostać szlabanu nie trwa pięć sekund, nie? Słyszałam, że parę lat temu byli tutaj pewni rudowłosi bliźniacy- arcywrogowie Filcha, najwięksi łobuzi wszech czasów Hogwartu. Wcześniej była inna paczka-PBPL (w skrócie Potter, Black, Pettigrew, Lupin). Dlaczego na Hogwarckich kartach łobuzów nie zapisała się nigdy osoba płci pięknej? Jak nie, to nie, ja będę pierwsza.  Wykręcam się cudem od ujęcia punktów Gryfonom i przebieram się w inną szatę. Zostałam usadzona przy jednej roślinie razem z jasnowłosą dziewczyną.
 <Nova?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz